Dzisiejsze kino, a zwłaszcza serial ma za zadanie wciągnąć widza i zainteresować opowiadanymi obrazami i dialogami w przedstawianą historię. W dodatku serial sensacyjny ma być czymś szczególnym, niezwykłym mającym wprowadzić nas w klimat owej nadzwyczajnej sytuacji. I Netflix wychodząc z tego założenia wyprodukował w, koprodukcji z Polską, film, ośmioodcinkowy serial „ 1983” . Film polski o naszej rzeczywistości ubranej w polityczną fantazję z odniesieniami do minionej historii, którą modyfikuje by podnieść jej atrakcyjność a jednocześnie ostrzec (?) przypomnieć (?) czy profilaktycznie zadziałać na naszą wyobraźnię by ustrzec przed opresyjnym, podsłuchowym, policyjnym państwem.
Nie jest to klasyczny film sensacyjny jak „Rodzina Soprano”, „Dexter”, „Prawo ulicy” lub znakomity „House of Cards”. To polityczna fantazja dziejąca się w 2003 roku, ale mająca swoje odniesienia do tytułowego roku. Wówczas to, w 1983 roku, atak terrorystyczny w Warszawie niweczy polskie nadzieje na odzyskanie niepodległości i zapobiega upadkowi ZSRR. Zimna wojna trwa więc nadal i polskie, radzieckie, amerykańskie i izraelskie służby szpiegowskie ścigają się w rozpracowywaniu przeciwników, zwłaszcza, że nasze narodowe dowództwo wojskowe handluje postkomunistyczną bronią atomową z Iranem. Ten wątek filmu jest – przynajmniej jak na razie , w tym sezonie – dekoracją do głównej historii i nie ma specjalnego wpływu na główną fabułę. Wnikliwy i przekorny widz może odczytać to jako parodię obecnej rzeczywistości, bowiem przeciwnicy polityczni i militarni Polski chcą za wszelką cenę posiąść polskie tajemnice informatyczne i wojskowe. Polska tu jawi się jako zdygitalizowany, nowoczesny kraj, z rozbudowanymi liniami metra w stolicy, pełen budowli ze szkła i aluminium ( tu m.in. lubelskie Centrum Spotkani Kultur ), gdzie nowoczesne technologie i wietnamska mafia , będąca pod kontrola służb specjalnych jest zdominowana przez autokratów wykorzystujących represyjną i brutalną Służbę Bezpieczeństwa do kierowania państwem. Milicja Obywatelska jest zaś przeciwwagą znienawidzonej SB. Daje to w sumie obraz szary, chwilami brudny – nawet za sprawą scenografii - otaczającej nas aury tajemniczości , prowadzący do przygnębienia a przez to nużący.
I na nic zdają się nagie tancerki w warszawskiej dzielnicy zwanej „Małym Sajgonem”, czy erotyczne epizodyczne sceny bohaterów ( sfilmowane niechlujnie i sztampowo ) wobec ponurych acz nowoczesnych katowni SB, zacofanej prowincji, obskurnych i obdrapanych ścian kamienic warszawskich. Nie napawa też optymizmem widok informatycznego i zbuntowanego , rezydującego w podziemiach rozwalającego się stadionu warszawskiej „Skry”, podziemia, czyli organizacji „Lekka Brygada”. To taka ponura nędzna rzeczywistość mająca zapewne być kontrapunktem wobec urzędujących w nowoczesnych acz „zimnych” budowlach ciemiężycieli gnębiących opozycjonistów i pozbywająca się niewygodnych przeciwników. Nie ma tu żadnej paraleli do polskich symboli niepodległościowych takich jak „Solidarność” czy „Wałęsa”. Białe i czarne charaktery niczym z bajki dla dzieci są czytelne a przez to uniwersalne, ale nie podnoszą walorów serialu. Kolejna sztampa. Nie wieje grozą, gdy siepacze służb bezpieczeństwa rozpędzają a potem aresztują działaczy opozycyjnych wsłuchujących się w przedstawienie Wielkiej Improwizacji „Dziadów” Mickiewicza.
I gdyby nie obrazy Warszawy i Mazur, stylizowane mundury wojskowe na te z czasów Legionów Piłsudskiego i Mickiewicz to serial mógłby się rozgrywać w każdym z krajów na świecie. Tak, uniwersalizm przekazu jest istotny, ale polska historia ma tak wiele charakterystycznych i globalnych wyznaczników, że żal, że scenarzysta Joshua Long we współpracy z Maciejem Musiałem nie wykorzystali żadnego z nich. Takie ściślejsze umiejscowienie fabuły podniosłoby atrakcyjność projekcji.
I w tym klimacie główny bohater, student prawa Kajetan Skowron ( Maciej Musiał ) oraz milicjant Anatol Janów ( Robert Więckiewicz ) prowadzą równolegle a potem wspólne śledztwo, którego geneza tkwi właśnie w 1983 roku. Skowron to „dziecko systemu”, lojalny, ukształtowany na wzór rządzącej partii, obywatel ze świetlaną i dobrze zapowiadającą się przyszłością prawnik. Janów z kolei jest zdegradowanym za nieustępliwość i nadmierną dociekliwość „gliniarzem” chcącym powrócić na dawne stanowisko inspektora w wydziale kryminalnym MO. Ich zainteresowania koncentrują się na koleżance z dzieciństwa Skowrona - Ofelii ( Michalina Olszańska ), która jest przywódczynią radykalnej, antyrządowej, niepodległościowej i zbrojnej organizacji „Lekka Brygada”.
Bohaterowie w swoich poszukiwaniach prawdy ciągle wędrują i odkrywają stare fakty w nowych miejscach, które w efekcie są nieciekawe i wymagają retrospekcyjnego montażu. To przypominanie zdarzeń jest niczym z amerykańskiego programu telewizyjnego, gdzie traktuje się widza za mało spostrzegawczego i nierozgarniętego i trzeba mu stale przypominać o czym traktuje audycja. W dodatku estetyka szarego, wręcz ciemnego obrazu nie jest szczególna zachętą i magnesem trzymającym widza w napięciu.
Serial jest naiwny, ba nawet parodiowy. Pomijam dialogi, które są sztucznie i nie naturalnie wypowiadane przez aktorów. Ale sceny ze spotkań opozycji na ulicy z milicją w tle, czy studenci medycyny w roli operatorów rannych opozycjonistów to daleka „przenośnia” artystycznego przekazu. A kulminacją tych naiwności jest stwierdzenie, że o prawdzie, która da zwycięstwo w rewolucji będzie „ wysłanie wiadomości tekstowej czyli sms-a do 18 milionów ludzi.”
Takich absurdalnych scen w filmie jest sporo. Amerykańska agentka, nic nie wie na temat Kościuszki, a warszawscy milicjanci – współpracujący z wietnamską mafią – nie wiedzą o…spalarni archiwalnych dokumentów ( przekazywanych przez milicję im do spalenia ) na Targówku.
Komicznie przedstawiona jest cała „Lekka Brygada”. Ich korzeni można doszukać się w młodzieżowych grupach pacyfistyczno-rebelianckich. Dokonują aktów terrorystycznych. Gdy kupują broń – na której się niby znają - zostają oszukani. Chcą zablokować system łączności cyfrowej , by w końcu dać się podejść jak amatorzy. A rewolucje chcą zrobić m.in. SMS-ami (sic!).
Widza interesuje rozwikłanie spisków, których w filmie jest sporo. Ale ich narracja i końcowy efekt to amatorszczyzna. Szpiegowskie rozgrywki niczym nie przypominają subtelnych intryg, którymi charakteryzują się te służby. A gdy widzimy jak „zawodowca wojskowego” załatwia wynajęta panienka, której zamiary „czuć na kilometr” , to chce się śmiać.
Niewątpliwie największym w serialu aktorstwem błyszczy – jak zwykle – Robert Więckiewicz . Wyczucie roli i sytuacji, wypowiadane kwestie nie budzą żadnych wątpliwości. Postać milicjanta dążącego do wykrycia prawdy i sprawców przestępstw jest bardzo przekonująca. Wtórujący mu Maciej Musiał radzi sobie jako „student-buntownik”, choć chwilami widać „sztuczność” wypowiadanych przez niego kwestii.
Serial nie przytłacza nas tempem a wręcz jest powolny. O ile w pierwszym odcinku uwikłanie bohaterów budzi ciekawość , to w pozostałych częściach akcja snuje się jak dym z papierosa. Dalej interesujące są jedynie losy bohaterów, którym można było nadać więcej życia a przez to przyspieszyć akcję, nawet poprzez odpowiedni montaż. Reżyserkami filmu są Agnieszka Holland, Kasia Adamik, Olga Chajdas i Agnieszka Smoczyńska, które stworzyły film do obejrzenia, ale w przeciętnej klasie. Pomimo udziału znanych i uznanych aktorów : Ewa Błaszczyk, Andrzej Chyra, Zofia Wichłacz i Eryk Lubos to nie podnosi atrakcyjności obrazu. Błaszczyk denerwuje widza ze swoją nieczułością na nieszczęście córki. Chyra jako wielki polityk wypada dobrze, choć w roli ojca wypada słabo. Zofia Wichłacz jest przekonująca i wzbudza sympatię .Lubos jako mechanik samochodowy jest autentyczny i naturalny.
Ta produkcja Netflixa to nie jest serial akcji. Bohaterowie toczą boje ze sobą i z otaczającą ich rzeczywistością. Wolność, niepodległość, prawda, sprawiedliwość – tak to o te wartości uniwersalne walczą bohaterowie. Intryga z pozoru ciekawa, okazała się złą w wykonaniu. Widać, ze film miał mały budżet i wiele scen kręcono też w starych halach, budowlach i ruinach. Stąd jego mroczność wynikająca nie tylko z fabuły ale ze sposobu prowadzenia kamery i scenariusza. Mam wątpliwości czy serial ten zachwyci polskiego widza. Fikcja ale ciekawie, atrakcyjnie i dobrze opowiedziana to jest recepta na dobry film. A serial „1983” to tylko dobry pomysł.
Trybuna 7-9 grudnia 2018