ŻYCIE JEST CUDEM
W 1 majową noc telewizja polska nadała dzieło Emira Kusturicy – „Życie jest cudem”. Film opowiada historię serbskiego inżyniera kolejnictwa Luki (Slavko Štimac) chcącego doprowadzić do zbudowania linii łączącej małą miejscowość w Bośni z Serbią a potem z wybrzeżem adriatyckim. Ten pomysł to dług - hołd Luki jaki chce złożyć swojemu nieżyjącemu już ojcu – byłemu partyzantowi, bohaterowi II wojny światowej. Żona Luki – Jadranka (Vesna Trivalić) jest śpiewaczką operową mającą olbrzymie problemy emocjonalne z ciągłymi napadami histerii, paniki doprowadzającymi ją do szaleństwa. Ich syn Milos (Vuk Kostić) jest zapalonym piłkarzem, marzącym o grze w Partizanie Belgrad.
Ich senne, sielankowe życie, w rytmie południowo - słowiańskiej fantazji suto zakrapianej rakiją i śliwowicą przerywa wojna. Wojna bratobójcza. Ich bośniacki dom, tuż przy torach kolejowych zostanie zburzony. Jadranka ucieka z węgierskim muzykiem, kochankiem. Milos zostaje powołany do wojska i szybko trafia do niewoli. Luka zostaje sam i nagle, w tym totalnym wojennym bałaganie – los zsyła mu rozwiązanie. Zaprzyjaźniony kapitan oddaje mu wziętą do niewoli muzułmańską pielęgniarkę Sabahę (Nataša Šolak) aby wymienić ją za syna Milosa. Początkowo Sabaha jest traktowana jako tania siła robocza, ale jej uczynność i poświęcenie sprawia, że Luka zakochuje się z wzajemnością w pięknej kobiecie. Zakazana miłość Serba do Bośniaczki prowadzi ich do górskiego domu ojca Luki. Tu inżynier musi podjąć decyzję – miłość albo syn.
I tu można zakończyć opowiadanie tego filmu, aby nie pozbawiać tych, którzy go nie widzieli z przyjemności jego obejrzenia. Faktem jest, że to współczesna opowieść o Romeo i Julii. Tragedia mieszająca się z groteską, żart, surrealistyczne wizje Kusturicy sprawiają, że ogląda się to dzieło z ciekawością choć nie brak tu tricków z innych filmów tego autora. Twarda wojenna bałkańska rzeczywistość z muzyką Gorana Bregovića i Dejana Sparavalo w wykonaniu „No Smoking Orchestra” w której widzimy samego Kusturicę jest fascynująca i przytłaczająca. Ten magiczny w gruncie rzeczy świat posiada cudowną energię i emanuje harmonią. Profesjonalnie prowadzona kamera pokazuje nam piękno Bośni. W tym filmie wygrywa życie. Tempo w jakim rozgrywa się akcja jest szaleńcze, aż brakuje chwilami tchu. A do tego gdy dodamy oślicę, tak oślicę, która pełni w tym filmie rolę przewodnika i stanowi swoisty light motive - to widzimy świat, w którym wygrywają wartości uniwersalne z prostymi prawdami podane w sposób rozrywkowy, komiczny ale dający każdemu z nas poczucie wartości życia na przekór wszystkiemu. Ten film daje do myślenia.
Kosturica o tym filmie powiedział m.in. tak :” Ludzie mnie pytają, dlaczego filmowa akcja rozgrywa się w Bośni, w serbskim środowisku? Bo taka jest prawda o Jugosławii. Tam wszystko było przemieszane. Kiedy wybuchła wojna, ludzie chcieli określić dokładnie swoją kulturową przynależność. Ja nie mogłem. Urodziłem się w Bośni, wychowałem w Sarajewie. Ale mam też w swojej rodzinie przodków serbskich. Te kultury i religie zawsze się mieszały, wojenna nienawiść była często wynikiem propagandy. W przeciwieństwie do „Undergroundu” w moim nowym filmie jest wiele nadziei. "Życie jest cudem" to film, w którym chciałem odciąć się od ideologii. Pokazać moc, jaką można czerpać z miłości, z natury.
I przenosząc te wartości na nasz polski grunt – odniosłem wrażenie, że Kusturica trafił w sedno. Sedno naszej polskiej rzeczywistości. Wyprzedził co prawda tym filmem wydarzenia, które mają miejsce tu i teraz w Polsce. To jego przesłanie podane w sposób zakamuflowany i używający wytrychów przenośni wywołało takie skojarzenia. Gdzie problemy codzienne mieszają się z absurdami wymyślanymi przez domorosłych polityków. Nie żyjemy na szczęście w czasach rzeczywistej wojny, ale podziały jakie rysują się tu i ówdzie w Polsce są bardzo podobne do tych jakie spowodowały rozpad Jugosławii. A wszystko to w imię niezrozumiałych wartości dzielących ludzi, powodujących dysharmonię. Jednak – jak w filmie – jest nadzieja, z której powinniśmy wszyscy skorzystać w imię nadrzędnego dobra. Tolerancja i porozumienie to wartości uniwersalne. Taka majowa jutrzenka widziana z perspektywy bałkańskiej, ale pasująca do ... imperatywu życia. Bo życie jest cudem.