Trybuna nr 100 ( 1032)
William Walker, amerykański dyplomata były szef Misji OBWE w Kosowie, odpowiedzialny za bombardowanie Serbii w 1999 roku, twierdzi, iż popiera utworzenie Wielkiej Albanii. W styczniu tego roku, podczas pobytu na uroczystości 18 rocznicy masakry w miejscowości Recak/Raćak, gdzie postawiono jemu pomnik wdzięczności, powiedział: "To projekt, nad którym pracuję, jest przeznaczony dla wszystkich Albańczyków w Kosowie, w diasporze, w Albanii. Pracuję nad wspólnym projektem, dla ich zjednoczenia. Albańczycy na całym świecie zostali zjednoczeni w 1990 wyłącznie w celu wyzwolenia Kosowa. Byłem z nimi, gdy ogłosili niepodległość. Albańczycy wygrali i teraz jest czas, po niepodległości, na ostatnim etapie, dla nich wszystkich, aby być razem, aby osiągnąć ten cel ".
Raport fałszywy - bombardowanie Serbii i Kosowa
Walker, jako szef misji OBWE w Kosowie od 1998 roku, po ujawnieniu grobów z ciałami 45 ofiar, rzekomo cywili, a według późniejszych raportów - bojowników UÇK (Armii Wyzwolenia Kosowa ) ogłosił światu, że zabójstw tych dokonały Serbskie Siły Bezpieczeństwa Federalnej Republiki Jugosławii (Serbii i Czarnogóry), nie przedstawiając na to żadnych dowodów(!?). Tym samym Amerykanin dał rzekome świadectwo, że w Kosowie dochodziło do zbrodni wojennych przeciwko ludzkości. Według serbskich raportów - były to zwłoki albańskich bojowników UĆK, którzy polegli podczas walk, a nie zamordowanych cywilów.
Fińska patolog Helena Ranta, która wtedy badała znalezione groby i ciała, w swojej biografii stwierdza, że "sprawozdanie w sprawie wydarzeń w Raćaku zostało napisane pod presją ówczesnego szefa misji OBWE w Kosowie, Williama Walkera". Dalej Ranta wspomina, że była "pod presją Ministerstwa Spraw Zagranicznych Finlandii, jak również tego, że jej kolega, fiński dentysta sądowy, był członkiem komisji śledczej w sprawie wydarzeń w Raćaku, i dostarczył "casus belli" (powód do wypowiedzenia wojny) dla NATO, by zbombardować w marcu 1999 roku FR Jugosławii". Ranta potwierdza również, że "Walker poprosił jej kolegę fińskiego, dentystę-patologa, aby on zgłosił bardziej przekonujące dowody o rzekomych serbskich zbrodniach w Raćaku, bowiem trzech urzędników z MSZ Finlandii poszukuje "głębszych dowodów" w raporcie".
Na podstawie m.in. takich "dowodów" NATO rozpoczęło operację "Allied Force" i między 24 marca a 20 czerwca 1999 roku bombardowało Federalną Republikę Jugosławii, chcąc doprowadzić do zakończenia czystek etnicznych na terenie Kosowa i przywrócenia wieloetnicznego charakteru tej prowincji oraz wymuszenia procesu demokratyzacji w byłej Jugosławii. Lotnictwo paktu użyło wówczas do nalotów m.in. bomb ze zubożonym uranem - ZU. W trakcie operacji na obecną Serbię i Kosowo zrzucono 31 tysięcy pocisków z ZU, co w przeliczeniu na uran wynosi 10,5 tony. Skutki tych nalotów odczuwalne są do dziś.
Należy przypomnieć, że NATO jako sojusz jest paktem obronnym i atakując na Bałkanach naruszył swoje własne postanowienia oraz obowiązujący wówczas art.35 § 3 Protokołu Uzupełniającego z 1977 r. Konwencji Genewskiej, który zabrania używać metod lub środków bojowych, których zamiarem jest, lub od których można spodziewać się wyrządzenia rozległych, długotrwałych i poważnych szkód w środowisku naturalnym".
Casus "Wielkiej Albanii" wrócił do debaty na Bałkanach z uwagi na chęć powołania międzynarodowego zespołu mediatorów pomiędzy Belgradem a Prisztiną, do którego mieliby wejść m.in.: Martti Ahtisaari - Fin, były przedstawiciel ONZ w Kosowie, Madeleine Albright - Amerykanka, była Sekretarz Stanu USA oraz właśnie William Walker.
Przeciwko planom Williama Walkera ostro zaprotestował prezydent-elekt Serbii Aleksandar Vućić, który stwierdził m.in., że " Walkerowi, jako wielkiemu lobbyście Albanii, nigdy nie zależało na ochronie praw człowieka w Kosowie, ale na walce z Serbią w celu stworzenia "Wielkiej Albanii". W ślad za tym stwierdzeniem zażądano od kierownictwa OBWE wyjaśnień, o roli jaką spełniał w Kosowie Walker i poinformowano, że Serbia przedstawi swoje negatywne stanowisko w tej sprawie podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ 16 maja br.
Albańczycy w tej sprawie dyplomatycznie milczą, ciesząc się przy tym, że to inni mówią o "Wielkiej Albanii", zwłaszcza, że przyjaciele Kosowa z USA - prezydenci i politycy - mają tu swoje ulice i pomniki, Clinton, Reagan, Bush, Holbrooke, Beau Biden (nieżyjący już syn wiceprezydenta USA ) i William Walker, co jest wyrazem wdzięczności za działania na rzecz niepodległości Kosowa ogłoszonej w 2008 roku. Sytuację tę wykorzystują natomiast politycy w Macedonii, która nie może ustabilizować swojej polityki wewnętrznej w demokratyczny sposób.
Polityczny tumult w Macedonii
"Macedonia jest w najbardziej kruchej sytuacji politycznej na Bałkanach Zachodnich wywołanej strachem przed "Wielką Albanią " - pisze niemiecki "Der Spiegel". Brak akceptacji Albańczyka, Talata Xaferiego na stanowisku przewodniczącego Zebrania Republiki (oficjalna nazwa parlamentu Macedonii - FYROM), przez ustępującego premiera Nikolę Gruevskiego i prezydenta George Ivanowa oraz ich partyjnych popleczników wywołał bójki w parlamencie, zakończone ponad setką rannych i krwawym rozcięciem głowy Zorana Zaeva - szefa opozycyjnej socjaldemokratycznej partii, kandydata na premiera. Zamieszki wybuchły po tym jak Xaferi umieścił albańską flagę na głównym miejscu w swoim gabinecie oraz wygłosił przemówienie w języku albańskim. Ta sytuacja ujawniła faktyczne podziały, tym razem nie etniczne, a polityczne w parlamencie i wśród mieszkańców tego 2 milionowego kraju. Duża część społeczeństwa Macedonii zaakceptowała fakt powołania Albańczyka na stanowisko przewodniczącego parlamentu, bowiem są "zmęczeni" władzą gabinetu Gruevskiego. Z kolei nacjonaliści z partii premiera z VMRO-DPMNE uznali to za doskonały pretekst do wywołania protestów.
Wcześniej Macedonią niemal każdego miesiąca wstrząsały protesty niezadowolonych studentów, pracowników naukowych, przedstawicieli organizacji pozarządowych, grup zawodowych, dziennikarzy i innych. Brali w nich udział zarówno rdzenni Macedończycy, jak i mniejszość albańska. Zgodnie z oczekiwaniami opozycji, nieakceptowane działania konserwatywno -nacjonalistycznej koalicji rządzącej miały się zakończyć w kwietniu 2014 roku, kiedy to odbyły się wybory, najpierw prezydenckie, a potem parlamentarne. Prezydentem został wtedy na drugą kadencję 53 - letni George Iwanow z VMRO-DPMNE. Tego też dnia odbyły się wybory parlamentarne, w których zwyciężyła ponownie partia Gruevskiego. Zoran Zaev, lider opozycyjnej Socjaldemokratycznej Unii Macedonii (SDSM) nie uznał wyników wyborów, ani parlamentarnych ani prezydenckich. Zarzucił on konserwatywnemu rządowi Nikoli Gruevskiego nieuczciwe wykorzystywanie środków państwowych w kampanii wyborczej w celu zapewnienia reelekcji Iwanowa i utrzymania władzy przez obecny gabinet. Na znak protestu deputowani z SDSM nie brali udziału w pracach parlamentu.
Potem Zaev "wysadza bombę", jaką są taśmy z podsłuchanych rozmów około 20 tysięcy osób. Podsłuchiwani byli członkowie rządu, szefowie służb bezpieczeństwa, dziennikarze, politycy, dyplomaci, sędziowie, prokuratorzy oraz przywódcy religijni. Zdaniem opozycji taśmy mają być dowodem autokratycznych metod rządzenia Macedonią od 2006 roku.
W kwietniu 2015 roku dochodzi do krwawych rozruchów na pograniczu macedońsko-kosowskim, w których giną 22 osoby, w tym ośmiu macedońskich policjantów. Aresztowano około 40 podejrzanych o udział w zamachu, a większość z nich to obywatele Kosowa. W przeszłości byli oni zaangażowani w działalność albańskiej partyzantki – Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK), a także w działalność przestępczą (przemyt narkotyków i broni). Według oficjalnych źródeł celem ataku było obalenie rządu Nikoli Gruevskiego, później okazało się, że była to prowokacja urządzona - podobno - przez ekipę rządową.
Efektem tych krwawych wydarzeń była dymisja najbardziej kontrowersyjnych współpracowników premiera firmujących akcję w Kumanowie - minister spraw wewnętrznych Gordany Jankuloskiej oraz dyrektora agencji kontrwywiadowczej Sašo Mijalkova. Zdymisjonowano również ministra transportu - Mile Janakieskiego. Te doraźne posunięcia premiera Gruevskiego miały na celu utrzymanie władzy.
Wówczas władzom Macedonii zarzucano, że w wyniku skoncentrowania władzy w rękach wąskiej grupy skupionej wokół premiera doprowadziły do głębokiego kryzysu państwa. Ekipa ta podporządkowała sobie najważniejsze instytucje w kraju od wymiaru sprawiedliwości po media, które wykorzystuje do zwalczania środowisk krytycznych wobec władzy. Jednocześnie mniejszość albańska (ok. 30 procent społeczeństwa Macedonii ) zarzucała ekipie rządowej brak realizacji porozumień z 2001 r. z Ochrydy. Na ich mocy Albańczycy są równorzędnym narodem z Macedończykami, język albański uzyskał status języka urzędowego w administracji państwowej oraz w tych gminach, w których ponad 20% populacji stanowi ludność albańska, szkolnictwo albańskie jest finansowane z budżetu państwa, w strukturach urzędów, administracji rządowej, wojska, policji przyjęto parytety odzwierciedlające skład etniczny Macedonii. Po przeprowadzonym w 2004 roku nowym podziale administracyjnym państwa powstało 81 gmin, z których 25 jest albańskojęzycznych.
Obecnie prokuratura Macedonii bagatelizuje akt przemocy jaki miał miejsce w parlamencie 27 kwietnia br. Zarzuty postawiono tylko 9 podejrzanym. Helsiński Komitet Praw Człowieka zidentyfikował 28 przestępstw, jakich mieli dopuścić się policjanci i ich przełożeni, służby porządkowe parlamentu oraz posłowie i ludzie, którzy wdarli się do budynku Zebrania Republiki. Odpowiedzialnością za te rozruchy obarcza się premiera Gruevskiego i jego partię VMRO-DPMNE.
Zaevowi - jako przyszłemu premierowi - zarzuca się, że zbytnio ustąpił mniejszości albańskiej, w tym pozwolił, aby po 26 latach niepodległości na czele parlamentu stanął Xaferi, Albańczyk, były bojownik Armii Wyzwolenia Narodowego (NLA). Mimo to Zaevowi i jego albańskim koalicjantom, społeczeństwo Macedonii ufa i z nadzieją patrzy na propozycję utworzenia przez niego rządu. Prezydent Ivanov i premier Gruevski wraz z ich konserwatywno-nacjonalistyczną partią wyczerpali kredyt zaufania społecznego.
Zarówno UE, USA jak i inne kraje poprzez swoich przedstawicieli i wysłanników początkowo wspierały rząd Gruevskiego, do czasu wykrycia afery z podsłuchami i podporządkowaniu macedońskich mediów. Jednak od połowy 2015 r. tendencja ta zmieniła się i tzw. opinia międzynarodowa popiera socjaldemokrację Zaeva oraz mniejszości albańskie. Ten argument wysuwany jest obecnie przez macedońskich nacjonalistów z VMRO-DPMNE i daje asumpt do wywoływania krytycznych opinii wobec Zaeva i albańczyków. To w połączeniu z negatywnym nastawieniem prezydenta Ivanowa pozwala jemu blokować powołanie demokratycznego rządu Zaeva.
Dyplomaci oraz przedstawiciele krajów Europy Zachodniej nie ustają w mediacjach i staraniach o stabilizację polityczną Macedonii. Pomysł powołania do życia "Wielkiej Albanii" oraz jakakolwiek zmiana granic na Bałkanach nie wchodzi w rachubę z uwagi na niebezpieczeństwo wywołania nowego konfliktu zbrojnego. Ten tumult polityczny nie jest nikomu na rękę, zwłaszcza, że jak ogłosiła ostatnio Federica Mogherini "po zakończeniu Brexitu możliwe jest przyjęcie w szeregi UE krajów Bałkanów Zachodnich".
Obserwatorzy tych wydarzeń już zgodnie twierdzą, że " autokratyczne rządy w Macedonii upadły, nacjonalizm - nie". I na to, nawet "Zachód" jak na razie, nie ma lekarstwa.