Z Lublina do Prisztiny jedzie się długo. 1300 km można pokonać za jednym zamachem - wówczas za kierownicą samochodu trzeba spędzić prawie dobę, albo z przerwą na odpoczynek na przykład na Węgrzech. W obydwu przypadkach jazda w lutowy dzień wymaga wielkiego skupienia i wręcz nieprzeciętnego refleksu w pokonywaniu dziur, rozstępów i uszkodzeń dróg w Słowacji.
Czytaj więcej: http://www.kurierlubelski.pl/artykul/773271,pierwsza-lekcja-kosowskiego-falimenderit,id,t.html