Jedyny w swoim rodzaju były minister ochrony środowiska Jan Szyszko, który wsławił się na całym świecie niszczeniem Puszczy Białowieskiej w imię walki z kornikiem, znów zabłysnął. Ogłosił bowiem, że żłobki i przedszkola to spuścizna komunizmu i PO, co należy rozumieć jako uosobienie wszelkiego zła. Nie sposób więc wykluczyć, że minister Szyszko po wycince puszczy w następnej kadencji parlamentu będzie promować wycinanie w pień właśnie tych instytucji, które w cywilizowanym świecie są istotnym składnikiem pomocy udzielanej rodzicom tak, aby mogli się decydować na dzieci bez obaw, kto się nimi zajmie, kiedy oni będą w pracy.

   I można byłoby próbować przejść do porządku dziennego nad wypowiedzią ministra Szyszki, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsze, to wpływowa postać w obozie władzy, do tego ciesząca się wsparciem ze strony Tadeusza Rydzyka, zwanego przez swych wyznawców ojcem.  Po drugie, likwidacja żłobków i przedszkoli wpisuje się w tradycyjny model rodziny promowany przez Jarosława Kaczyńskiego, w którym zapewne nie są one potrzebne, bo dzieci przynajmniej do szóstego roku życia powinny przebywać w domach ze swoimi niepracującymi matkami. Po trzecie, niszczenie jest nieodłączną cechą działania PiSu, bo jak dotąd udało mu się zniszczyć niezależne sądy, profesjonalną dyplomację, reputację Polski w świecie, służbę cywilną, media publiczne, studio filmowe ToR i stadninę koni w Janowie, wymieniając tylko niektóre zniszczenia.

   Do tego wszystkiego PiS wielokrotnie udowodnił, że nie potrafi rozwiązywać problemów, a raczej sam je stwarza. Koronnym przykładem jest nieudolnie wprowadzony program 500+, który nie tylko miał ograniczyć ubóstwo, ale przede wszystkim przyczynić się do zwiększenia liczby urodzin dzieci. Jak jednak wynika z ujawnionego ostatnio raportu GUS, poziom ubóstwa wzrósł, a liczba urodzonych dzieci spadła. Pod tymi względami sztandarowy program PiSu okazał się niewypałem.

   Najwięcej dzieci rodzi się w tych krajach, gdzie państwo nie tylko wspiera rodziców finansowo, ale przede wszystkim tam, gdzie stworzony jest system pomocy obejmujący żłobki i przedszkola oraz ochronę zatrudnienia rodziców. Dlatego jako Lewica będziemy kontynuować wsparcie finansowe, ale również postawimy na stworzenie warunków dających rodzinom poczucie bezpieczeństwa i pewności, że poradzą sobie z tak ważnym zadaniem, jakim jest wychowanie dziecka. Będziemy promować rozwój sieci żłóbków i przedszkoli tak, aby były one ogólnodostępne, jak też zagwarantujemy bezpłatny dostęp do żłobków. Do tego zapewnimy ojcom prawo do 12 – tygodniowego urlopu rodzicielskiego tak, aby mogli w pełniejszym stopniu uczestniczyć w pierwszym, niezwykle ważnym okresie życia dziecka. Wprowadzimy bezpłatne zabiegi in vitro dla tych par, dla których jest to jedyna szansa na posiadanie potomstwa. Będziemy promować rozwiązania prawne, które pomogą młodym pracującym matkom skutecznie łączyć pracę z wychowywaniem dziecka.

    Wygląda na to, że pisowska wersja Polski to kraj bez żłobków i przedszkoli, z tzw. tradycyjnym modelem rodziny, gdzie rolą kobiety jest rodzić dzieci, gotować i chodzić do kościoła. Nieodparcie przypomina to niemiecki slogan: „Kinder, Küche, Kirche” (Dzieci, Kuchnia, Kościół), autorstwa prawdopodobnie cesarza Wilhelma II, a później wykorzystany przez faszystowskie Niemcy. Na szczęście polskie kobiety od zawsze były niezależne i stanowią największą grupę zwolenników Lewicy. Polska jest kobietą i jestem przekonany, że w najbliższą niedzielę nie tylko one wybiorą nasz program, ale również przekonają do tego męską część swoich rodzin.