ONZ – zaskoczyła mnie odważną decyzją, godząc się na otwarcie konfliktu z  potomkiem hodowców bydła, a dziś dyktatorem libijskim Muammarem Kaddafim. Oby „Świt Odysei”  koalicja sił USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Kanady i Włoch nie przeistoczył się w zarzewie wojny w Europie.

 

Lech Wałęsa zaskoczył mnie swoimi.....okularami. Nobliwy, elegancki i jak zwykle charyzmatyczny,  prawdopodobnie skorzystał z podpowiedzi dobrego optyka.  Bronisław Komorowski – Prezydent  Polski – powalił mnie znajomością ortografii, co jest niezwykłą niespodzianką. Tu zabrakło suflera i ten  prezydencki  lapsus linguae zostanie na wieki w księdze kondolencyjnej Japonii.  Minister Ewa Kopacz - nota bene,  absolwentka lubelskiej  AM, teraz Uniwersytetu Medycznego – już mnie nie zaskakuje, tylko potwierdza kolejny raz brak wyczucia politycznego podczas rozmów z pielęgniarkami. Pani minister  nie wyciąga wniosków z przeszłości. Słynne  „białe miasteczko” pod Urzędem Rady Ministrów niczego nie nauczyło członkini obecnego rządu.

Olbrzymią radość sprawił w niedzielę Kamil Stoch, zajmując pierwsze miejsce na skoczni w Planicy , wchodząc w rolę lidera po udającym się na „sportową emeryturę” Adamie Małyszu.

Wprawił mnie w osłupienie Krzysztof Cugowski w sobotnim programie telewizyjnym  „Bitwa na głosy”. Komentarz: „Tu nie chodzi o to, by śpiewać dobrze” jest, delikatnie rzecz ujmując – nie na miejscu. Porażkę trzeba umieć przyjąć, nawet gdy się z nią nie godzimy. Ale o tym chyba zapomniała nasza  gwiazda z „Budki Suflera”. Jeszcze większe rozczarowanie wywołał u mnie Wojciech Jagielski z Radia „Zet”, zasiadający jako ekspert w „Bitwie na głosy”. Doktor, który leczy, a na co dzień szef audycji muzycznych w „zetce” nie popisał się swoimi wypowiedziami, a wręcz błysnął brakiem kultury – domagając się rozmowy na temat pośladków jednej z uczestniczek audycji.  Trochę mnie poraża ignorancją – skądinąd niezła aktorka – Grażyna Szapołowska, która w tym samym programie co Jagielski, generalnie nie ma nic do powiedzenia i tylko zajmuje czas antenowy.

TVN-owski „X Factor” podobnie jak “Must Be the Music” w Polsacie są dobrymi programami, w których zaskakują swym talentem ich uczestnicy. Nieznani dotąd wykonawcy muzyki są prawdziwym magnesem dla ucha i oka. Perełki.

Kuba Wojewódzki, oraz Czesław Mozil, eksperci w „factorze”, są nieocenieni. Zaskakują pointami, celnymi uwagami i generalnie ozdabiają program niczym brylanty na szyi pięknej kobiety. Wyraźnie  odstaje od  nich, była menedżerka Dody oraz Edyty Górniak – Maja Sablewska, trzeci juror „factora”. Daje się wpuszczać w maliny Wojewódzkiemu i Czesławowi. Poraża ignorancją i nie pasuje do tego zestawu. Szkoda, że  Agnieszka Chylińska  nie zdecydowała się na udział w tym przedsięwzięciu artystycznym, bowiem potwierdziła ona niejednokrotnie w „Mam Talent”, że muzyczna maestria oraz jej wrażliwość są walorami niezbędnymi w doborze i kreowaniu nowych indywidualności.

Wśród niespodzianek trzeba wspomnieć o lubelskim „kwiatku do kożucha”, jakim niewątpliwie jest  skład Kapituły, która przyznaje trzy nagrody kulturalne miasta Lublina. Wielu jurorów tej kapituły nie spełnia podstawowego kryterium – nie zna lubelskiej kultury, więc jak ją może oceniać?  Przedstawione nominacje, wołają o pomstę do nieba i są zaprzeczeniem tego o co walczy Lublin – czyli nie dają szans na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Ale decyzję o  powołaniu owej Kapituły podjęli wspólnie Prezydent Lublina Krzysztof  Żuk i Przewodniczący Rady Miasta Piotr Kowalczyk. Oczywiście obaj panowie mieli dobre intencje  ale ..... sprawili wszystkim niespodziankę.

Znając realia lubelskie -  nic zaskakującego. A ja myślałem, że teraz będą w naszym mieście same bestsellery i najtrafniejsze decyzje. Widać liczyłem na cud. I to jest niespodzianka?

 

poniedziałek, 21 marca 2011 09:07