Nie ma w Polsce takiej chusteczki, która powstrzymałaby łzy widzów ze wzruszenia, złości, niemocy i wstydu po obejrzeniu najnowszego - wywołującego ogromne emocje - filmu Agnieszki Holland - „ZIELONA GRANICA”. I na nic tłumaczenia prawicowych polityków o „nieznajomości” tego dzieła Holland - bo ten film pewnie widzieli i to ukrywają bo mają świadomość, że są mimowolnymi współautorami jego scenariusza.
   Patrzyłem na ten film i widziałem obrazy sprzed wielu lat gdy jechałem razem z szefem polskich policjantów na misji w Kosowie do Grecji i dawaliśmy wodę i jedzenie uchodźcom z Syrii i Afganistanu idącym poboczem autostrady w pobliżu Salonik. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że trzeba im pomóc. Potem podobnie robiliśmy w Serbii, Macedonii i Węgrzech. Byliśmy zszokowani, gdy któregoś dnia doszła do nas informacja, że kilkunastu uchodźców zginęło na moście nad Vardarem w Macedonii. Przemytnicy oszukali ich i skierowali na most kolejowy, bez pobocza. Nadjeżdżający pociąg ich rozjechał, a innych zmusił do samobójczych skoków do górskiej a płytkiej w tym miejscu rzeki.
   Tak, to też mógłby być scenariusz filmu Holland, bowiem uchodźcy to temat poruszający cały świat, a Europę zwłaszcza, z którym UE próbuje siebie radzić choćby powołując Frontex, czy współfinansując kraje przyjmujące imigrantów. Ale o pomocy europejskiej w filmie Holland nie ma. Jest za to żal, złość i obwinianie Brukseli, polskiego rządu, Białorusi i Rosji.Za bezczynność, niekompetencje, głupotę władz i za wojnę hybrydową. Takich odniesień nie brak w tym filmie. Za to przesłaniem „Zielonej Granicy” jest - to co w pozostałych obrazach tej reżyserki - olbrzymi humanizm i humanitaryzm, człowieczeństwo, poszukiwanie dobra w sytuacjach ekstremalnych i piętnowanie zła i wszystkich patologii współczesnego świata. To ważny i potrzebny film. Dla całego świata, nie tylko dla Europy i Polski.Imigracja to temat, z którym szybko sobie nie poradzimy.
   Ten film to opowieść o tragedii uchodźców na polsko-białoruskiej granicy z „ pushbackami”, umieraniu i bezwzględnej, nieludzkiej władzy , która walczy ze wszystkimi , którzy mają serce,wrażliwość i cechuje ich głębokie poczucie humanitaryzmu i dobra. Stąd wyróżnienie na festiwalu w Wenecji. Przy tym doskonale obnażone straszne postawy ludzi w polskich mundurach oraz odwołanie się do politycznych mocodawców ( padają tu nazwiska pisowskich ministrów) są piętnem wywołującym zrozumiale oburzenie, złość i łzy rozpaczy wśród widzów. Fabuły nie będę opowiadał, jest ona już powszechnie znana.
Dobro w tym filmie wygrywa. Odnosi sukces gdy widzimy pomoc rodaków i strażników granicznych gdy uchodźcy z Ukrainy uciekają do Polski przed wojną z Rosją. To taki element tonizujący, usprawiedliwiający postawę odmienionego granicznego strażnika.
    Psycholożka Julia (Maja Ostaszewska ) to idealistyczna osobowość, jaką winni cechować wszyscy na granicy. Ona cierpi i ponosi konsekwencje swojego wyboru. Przeciwieństwo jej to funkcjonariusz straży granicznej Jan ( Tomasz Włosok). Film - mimo refleksyjnego i pozytywnego wydźwięku - kończy się „wyparciem” - gdy Włosok odpowiada na ukraińskiej granicy „dlaczego nie byłeś taki dobry na granicy z Białorusią?” - odpowiada: - „mnie tam nie było”. Czyli prawie jak mówią nam od lat politycy z obozu obecnej władzy.
   Obraz jest wstrząsający i poruszający. I taki musi być, by wzbudzał ekstremalne emocje, gdy rzecz dotyczy śmierci uchodźców. A politycy z PiS winni i tak cieszyć się, że „afera wizowa” wcześniej nie ujrzała światła dziennego, gdy film był produkowany. Bo teraz, gdy dowiadujemy się ilu imigrantom sprzedano korupcyjnie wizy do Polski, to kwestia dramatycznych i karygodnych zachowań oraz śmierci niewinnych, oszukanych, niewinnych imigrantów na polsko-białoruskiej granicy nabiera innego - jeszcze gorszego, bandyckiego, mafijnego wyrazu. Tego w „Zielonej Granicy” nie ma, choć i tak jest krzykiem do sumień uczciwych i porządnych ludzi, mieszkających w Polsce i w świecie. Do sumień, które spowodują potrzebne zachowania i działania w tej materii. O czym sam się przekonałem - w przeciwieństwie do innych - bo byłem w kinie i widziałem to poruszające i nieprzeciętne dzieło.

Kadr z filmu 'Zielona granica' Agnieszki Holland (Fot. Agata Kubis/Kino Świat)