Zanim pierwszy raz postawiłem nogęFinlandii – a było to dobre dwadzieścia lat temu – czytałem o "finlandyzacji". Nie bardzo wówczas rozumiałem, co znaczy to dziwnegruncie rzeczy słowo. Z czasemgdy pomieszkałem trochęHelsinkachpo wielu rozmowachpolitykamidziennikarzamizwyczajnymi mieszkańcami Kraju Tysiąca Jezior dowiedziałem się, że finlandyzacja zakłada zachowanie tożsamości Finówzamian za nie ingerowaniepublicznieprywatnierzec należy ) w sprawy wielkiego bratajakim byłowym czasie ZSRR. Ta polityka wymyślonastosowana przez – nieżyjącego już dziś – Urho Kekkonenaprezydenta Republiki Fińskiejdawała ogromne korzyści.

 

Polscefinlandyzacji mówił Jacek Kurońwskazując na ten kierunekjako etap odzyskiwania przez Polskę niezależności od ZSRR. W ostatnim czasie do tego terminu odwołuje się też prezes PiS Jarosław Kaczyński, co w jego ustach brzmi jako synonim uległości Polski wobec NiemiecRosjiUżywanie przez Kaczyńskiego tego pojęcia nie jest najszczęśliwszebowiem jest ono opacznezłośliwe oraz krzywdzące nie tylko dla Polaków, ale i dla Finów.

Polsce całkiem niedawno karierę robiło inne określenie – "falandyzacja prawa". Ewa Milewicz użyła jego jako pierwszaGazecie Wyborczej w 1994 rokuPochodzi ono od nazwiska nieżyjącego już profesora Lecha Falandyszadoradcy Lecha Wałęsyktóry zasłynął bardzo twórczą wykładnią prawaPóźniej niektórzy próbowali ukuć inne słowa – kluczeByła więc "talibanizacja" – określająca procesy zachodząceniektórych krajach arabskich, a odnoszące sięefekcie do terroryzmu.  Pojawił się też „kaczyzm” definiującyskrócie to wszystko, co dotyczy działalności J. KaczyńskiegoNiektórzy próbowali jeszcze stworzyć pojęcie "lepperyzmuod nazwiska szefa Samoobrony – Andrzeja Leppera na określenie tego, co wyczyniał on i jego zausznicy.

Jednak nikt chyba nie przebije innego politykabiznesmena Janusza Palikotaktóry jako poseł zasłynął przede wszystkimi happeningamiByły one różnepocząwszy od budowania dla siebie postumentuprojektów ustawktóre miał wdrożyćpoprzez afiszowanie siękoszulcenapisami„JestemSLD”„Jestem gejem”wymachiwanie gumowym penisemprzyniesienie świńskiego ryja do studia TVNkończąc na piciu alkoholu na ulicy Starego MiastaLublinieGdy dodamy do tego jego niewybredne wypowiedziróżnych sytuacjachdotyczące niemal wszystkiegopowstaje obraz nie podobny do jakiegokolwiek dotychczas wzorca. I tak narodził się „palikotyzm”Kolejne słowo-klucz.

Szokowanie, wywoływanie zaskoczenia przy pomocy socjotechnicznych zabiegów podpowiadanych przez marketingowców przyniosło w sumie efekt  Palikot musiał odejść z PO. Założył własny ruch, który de facto schodzi do podziemia politycznego, bowiem jego zwolennicy przejrzeli na oczy i jakoś dziwnie odwracają się od tego „showmana”, nie widząc szans powodzenia w jego poczynaniach. Samotność w polityce oznacza niebyt. Hm, może jeszcze pieniądze Palikota przyciągną naiwnych, ale znając skłonności megalomańskie przywódcy ruchu, nie wróży to dobrze rozwojowi palikotowej siły politycznej.

A idąc dalej za tymi faktami można wyciągnąć wniosek, że ludzie są zmęczeni happeningami, chamskimi określeniami i zachowaniami  w polityce. Ludzie chcą spokoju i atmosfery odpowiedzialności za losy kraju i ich samych. Co uchodzi w świecie artystycznym – tam skandale są chlebem powszednim – nie jest dobrze widziane gdzie indziej.

Szczytem zaś chamstwa, brakiem delikatności i ludzkich uczuć -  nawet dla nie zwolennika PIS - nazwać należy słowa Janusza Palikota w gazecie Polska -  The Times: „Myślę, że wielkim marzeniem Jarosława Kaczyńskiego jest to, żeby teraz on zginął. I wskutek jakichś zamieszek fanatyk czy szaleniec go zabił. Wtedy cała ta rodzina, formacja przechodzi na pozycję taką jak Chrystus, czyli że ofiara jest tak duża, że nikt już o tym nie dyskutuje”. To jest skandaliczne. Brak słów i kropka. Ludzie poznali się już wcześniej na biznesmenie, filozofie z Lublina.. Tu oddzielenie dobra od zła jest proste.

Na szczęście „spalikocenie” Polski nam nie grozi. I parafrazując słynne Fredrowskie : „jeśli nie chcesz mojej zguby... Palikota zabierz Luby” ma dziś właściwe znaczenie.