Alea i ACTA est

 

Styczeń to okres remanentów po świąteczno - sylwestrowych szaleństwach, więc i ja takowy przeprowadzam. A że nie ma możliwości komentowania moich tekstów na bieżąco, dostałem drogą mailową kilka pytań i sugestii, do których dziś chcę się właśnie odnieść. Będzie to małe resume niemal w rocznicę działania mojego blogu.

 

Jeden z moich PT. Czytelników zarzuca mi brak możliwości komentowania wpisów. To prawda, że tego nie umożliwiam, bowiem nie chcę siebie i innych (którzy udostępniają mi miejsce na serwerze) narazić na odpowiedzialność. Jeżeli chcecie Państwo, aby Wasze wypowiedzi znalazły się pod moimi tekstami, proszę mi nadesłać tekst (adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.), a ja – o ile nie będzie on naruszał niczyich praw – umieszczę go pod wskazanym wpisem.

Kolejny list dotyczy mojej działalności politycznej. K.M. pyta mnie, dlaczego nie wróciłem do SLD albo nie wstąpiłem do Platformy Obywatelskiej, a w końcu do Ruchu Poparcia Palikota, skoro SDPL prawie nie ma, a Marek Borowski został senatorem z listy PO.

Socjaldemokracja Polska istnieje i nadal jestem jej członkiem. Może nie ma ta partia w ostatnim okresie zbyt wielu osiągnięć, ale nie ma powodów – przynajmniej na razie – aby z niej występować. Decyzja Marka Borowskiego o kandydowaniu z list PO byłaby zgodna z uchwałami SDPL i każdy, kto chciał kandydować z PO lub SLD, mógł to zrobić. Zakazu nie było, a wręcz odwrotnie. Marek Borowski startował jako kandydat niezależny z poparciem PO i SLD i wygrał.

Nie chcę wstąpić do Platformy Obywatelskiej, bowiem jeszcze gdy w Lublinie szefował jej Janusz Palikot, to wspólnie z Krzysztofem Grabczukiem (ówczesnym wicemarszałkiem województwa lubelskiego) bardzo „nieelegancko” na początku 2008 roku pozbyli się mnie z Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Wykorzystując media, zarzucili mi nieprawidłowości, jakich miałem dopuścić się podczas kierowania tym urzędem. Postępowania wyjaśniające i kontrole żadnych zarzutów nie potwierdziły. Nie widzę więc możliwości współpracy z ludźmi, którzy kierując się kłamstwem i nierzetelnością, wyrządzili mi krzywdę i nikt mnie do dziś za to nie przeprosił.

Platforma Obywatelska nie jest obywatelska, bowiem nie dba o zwyczajnych ludzi. Brak konsultacji z lekarzami, farmaceutami i pacjentami w przypadku ustawy refundacyjnej, czy brak publicznej debaty w sprawie ACTA są tego najlepszymi przykładami. Nie równe traktowanie wszystkich grup zawodowych ma skutkować w tym roku tym, że tylko niektóre środowiska otrzymają podwyżki. Na premie dla urzędników ministerialnych, za ubiegły rok – rząd wydał kilkadziesiąt milionów złotych z naszych podatków. Politycy PO pozwolili, aby można było eksmitować ludzi na bruk, nawet zimą. Podniesienie wieku emerytalnego to kolejny przykład antyspołecznej polityki tej partii. Premier Tusk obiecywał kiedyś, że powstrzyma emigrację zarobkową Polaków. Ta obietnica okazała się czczą. Takich i innych przykładów świadczących na niekorzyść PO jest coraz więcej

Z tych to powodów nie wstąpiłem do PO.

Wejście w szeregi Ruchu Poparcia Palikota także nie ma dziś większego sensu, bowiem Palikot nie zmienił się aż tak, bym mógł go poprzeć. Ciągle urządza happeningi – palenie kadzidełek, zakładanie masek na pomniki, a ostatnio chce opłacić loty nad figurą Jezusa w Świebodzinie, by go zasłonić (sic!) – nie świadczą o powadze, kompetencji i społecznej wrażliwości tego ugrupowania. Szkoda czasu na angażowanie się w partię, której celem jest promocja jego przywódcy. Czy tak nie jest?

Gdy ostatnio dowiedziałem się, że szefem tej partii w Lublinie został Jan B., doznałem lekkiego szoku. Jan B. to wieloletni działacz lubelskiej lewicy. On w 2003 roku przegrał ze mną wybory na szefa lubelskiego SLD. Potem po moim odejściu do SDPL, w 2004 roku kierował sojuszem, a potem także stowarzyszeniem, które również założyłem –„Tolerancja i Porozumienie”. Zarówno SLD jak i stowarzyszenie nie zanotowały pod rządami Jana B. znaczących sukcesów. Więc wstępowanie dziś do Partii Palikota z takim wątpliwym przywództwem jest rzeczą nie zbyt rozsądną. Przynajmniej w moim mniemaniu.

Nie odżegnuję się od SLD, bowiem rozmawiam z obecnym kierownictwem tej partii jak i poszczególnymi jego członkami. Wielu z nich od kilku już lat namawia mnie do powrotu w szeregi tej partii, czego nie wykluczam. Jestem zdania, że należałoby dokonać połączenia wszystkich sił lewicowych na Lubelszczyźnie. To jedyna droga, aby odnieść sukces i wykorzystać potencjał tkwiący w wielu ludziach lewicy porozrzucanych po różnych stowarzyszeniach, koteriach i mało znaczących ruchach. Mam nadzieję, że to moje pragnienie z czasem się ziści, bowiem innej drogi dla lewicy nie ma.

Dodatkowym argumentem na to, aby działać wspólnie pod szyldem lewicy jest ostatnia kampania anty ACT-owa. SLD jako jedyny od początku negował sens podpisywania tego dokumentu. Wolność słowa i odpowiedzialność za nie jest rzeczą podstawową. Każdy, kto czyni zamach na te wartości – przeczy idei demokracji. A z taką sytuacją mamy teraz właśnie do czynienia. Ja szanuję demokrację i będę jej wierny.

Ale ani PO, ani RPP ani żadna inna partia takiej gwarancji mi nie daje. Więc kości zostały rzucone. Jeśli wrócę, to tylko do partii rzeczywiście lewicowej.