Zawarcie małżeństwa to najczęściej decyzja oparta o miłość, zaufanie, odpowiedzialność i bezgraniczne uczucie. Rzadziej w tych czasach zdarza się, aby oboje małżonkowie kierowali się rozsądkiem i ...wyrachowaniem wynikającym z potrzeby zrobienia kariery bądź pomnożenia majątku. Oczywiście, jak to wśród zakochanych bywa, zdarzają się też inne motywy tej życiowej decyzji. Generalnie jednak zwycięża miłość  i  uczucie poparte  seksem nawet tym przedmałżeńskim.

 

Jednak w polityce dzieje się inaczej. Seks spada na plan dalszy, chyba, że obie zamierzające związać się ze sobą strony, zakładają z góry totalną niewierność i "przyprawianie sobie rogów". Uczucie traktują jako przykrywkę do robienia kariery. Podobnie z zaufaniem, które służy jako element szantażu w forsowaniu decyzji - jak ty mi tak, to ja tobie inaczej. Miłość tu nie występuje, a stanowi jedynie dobry kamuflaż  dla niezorientowanych, bądź wierzących w dobre intencje polityków zamierzających zawrzeć koalicję. Odpowiedzialność i uczucie to fikcja - bowiem umawiające się partie z góry zakładają, że mariaż jaki tworzą, ma służyć tylko im  w celu robienia interesów i bezlitośnie to wykorzystują, nie patrząc na konsekwencje. I dzieje się tak długo, aż jedna ze stron, bądź jeden z polityków, trwających w tym związku partii, nie zacznie najzwyczajniej w świecie "sypać" - to znaczy gdy nie ujawni szczegółów z życia małżeńskiego. Kto z kim spał, wymieniał pocałunki, jakie prezenty dał lub otrzymał, dokąd pojechał na weekend lub wakacje i wreszcie wkurzy się, że został odsunięty od łoża małżeńskiego i pozbawiony przywilejów.

Wtedy dochodzi do awantury rodzinnej. Rozwód wisi na włosku. Następują przyrzeczenia poprawy. Obietnice wierności i zaufania oraz bezgranicznego oddania jednej strony do drugiej są na porządku dziennym. Następują kolejne zmiany w domu małżonków. Malowanie, zmiana umeblowania, inny rozkład i ustawienie mebli wraz z zerwaniem parkietu. Tynki pokrywane są nową gładzią i glazura w łazience ma świeży, nowy kolor. Zmieniane są klucze do domu i do sypialni, a pełnomocnictwo do konta bankowego otrzymuje tylko jedna strona.

Potem następuje cisza. Wszyscy jadą na urlop, aby poprawić stosunki  w małżeństwie i sytuacja wraca do normy.

Jak na wakacyjny kryzys w małżeństwie PO z PSL z dramatycznym przebiegiem - to chyba, aż nadto. Premier Tusk nie może spokojnie "haratnąć w gałę", bowiem nie dość, że dał się wpuścić w kolejne "expose" ( nowość w polityce, aby po niespełna roku znowu coś obiecywać) - to ma kryzys w politycznym małżeństwie z partią premiera Pawlaka. Teraz nadzoruje - w okresie żniw - rolnictwo i musi szybko znaleźć nowego rolniczego gospodarza. Zaś W. Pawlak  - jako Naczelny Strażak Ochotniczych Straży Pożarnych - musi szybko ugasić pożar w szeregach braci strażackiej, bowiem okazało się, że niektórym z jego sikawkowych i ogniomistrzów pali się grunt pod nogami, a innym  nadmiar sprzętu i wody do gaszenia uniemożliwia dotarcie do pożaru. A śmietanką ognia ugasić czasem się nie da. To nie lada kłopot...ek. W dodatku to nie pierwszy taki problem w środowisku ludowców. Kiedyś była słynna piramida Buchacza - gdy stworzono super holding, na którym  Skarb Państwa stracił setki milionów złotych. Teraz gdy PSL jest winne Państwu, czyli Nam Wszystkim ponad 20 milionów złotych - za nierozliczoną kampanię wyborczą z 2001 roku - okazuje się, że synekury i posady obsadzili "znajomi królika" czyli koledzy z PSL. Czyżby zamierzali w ten sposób oddać dług? Chyba nie. Bowiem gdyby skrupulatnie policzyć składki członkowskie  - to już dawno ten dług powinien być spłacony. „Wystawny styl życia”, czyli posada dyrektorska wraz ze służbowym samochodem i telefonem komórkowym - to norma w PSL. Tak było jest i będzie. Przy tym peeselowscy działacze celują w zbieraniu dowcipów – bowiem nie ma to jak okrasić jakieś spotkanie -w ich mniemaniu - celną pointą lub pikantnym dowcipem. Takie chłopaki „swojaki”.

 

A partner z PO też lubi się zabawić i dobrze zarobić. Afera hazardowa  ujawniła szczegóły platformianych powiązań i upodobań. Awansowanie byłego ministra skarbu Grada na prezesa spółek jądrowych w Polskiej Grupie Energetycznej świadczy, iż pieniądze dla PO to też ważna rzecz, a  potem można zatrudnić w takiej firmie kolegów. W Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Projektów Unijnych w Warszawie są zatrudnione osoby powiązane z PO.  Podobne przykłady można znaleźć w każdym województwie. Wystarczy tylko dobrze popatrzeć. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby osoby te były kompetentne i przygotowane zawodowo do tej pracy. Rzeczywistość pokazuje zaś, że jest inaczej.

Ale nie ma co się dziwić, skoro marszałek Kopacz – jak donosi „GW” – steruje demokracją, a sejmowa niszczarka „wycina ustawy obyczajowe”. Pomocą w tej procedurze selekcji ustaw, które skierować pod obrady, a które nie –  służy grupa posłów z PO. Tak oto demokracja zamienia się w ujęciu PO – jak twierdzą niektórzy - w demokreaturę.

I tak małżeństwo  PO z PSL, czyli koalicja rządząca kieruje nami i naszym krajem. Jedni i drudzy obstawiają co lepsze synekurki, nie dbając przy tym o interes narodowy. Szczytem osiągnięć tego mariażu politycznego było przyjęcie a właściwie zmiana ustawy o zgromadzeniach, która jest oprotestowana przez m.in.: NSZZ „Solidarność”, Helsińską Fundację Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju i Fundację "Panoptykon". Z apelem o odrzucenie zmian zwrócili się także byli działacze opozycji z czasów PRL: Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Barbara Labuda, Bogdan Lis, Henryka Krzywonos-Strycharska. Apel ten  podpisał także Józef Pinior, który jest senatorem PO. A o tym, że sprawa jest naprawdę istotna, niech świadczy fakt, że w mieście Donalda Tuska czyli w Gdańsku, podczas tegorocznego Jarmarku Dominikańskiego karykaturę byłego prezydenta L. Wałęsy poprzedzali stoczniowcy z transparentem  nawołującym do strajku okupacyjnego. Był to korowód otwierający jarmark, ale dotychczas odbywał się on bez politycznych podtekstów.

W ten oto sposób wakacyjny czas zapełniają nam doniesienia o aktywności mariażu działaczy PO i PSL. Cóż jakie małżeństwo takie rządy, czyli wart Pac Pałaca a Pałac Paca.