Prezydent Kosowa Hashim Thaci powiedział niedawno, że „porozumienie między Kosowem a Serbią otworzy drogę Kosowu do integracji europejskiej. Daleko nam  jeszcze do porozumienia. Jestem sceptycznie nastawiony do jego osiągnięcia, ale jestem zdeterminowany, aby osiągnąć pokojowe rozwiązanie ". Stwierdzenia te pomimo, że wywołują w Kosowie fale protestów ze strony niemal wszystkich sił politycznych, są od kilku miesięcy kartą przetargową w toczących się od 2011 roku negocjacjach pomiędzy Prisztiną a Belgradem.

      Prezydent Thaci jak i prezydent Serbii  Aleksandar Vućić, 25 sierpnia tego roku zgłosili propozycje korekty granic, co byłoby podwaliną zawarcia historycznego porozumienia pomiędzy Belgradem a Prisztiną. Jednak reperkusje planu zmiany granic wywołują olbrzymie emocje, zarówno w Kosowie jak i w Serbii. Stany Zjednoczone jak i część państw europejskich są nawet skłonne zaakceptować ten plan korekty granic  za cenę  zawarcia porozumienia i stabilizacji na Bałkanach. UE w swoich założeniach strategicznych dla Bałkanów Zachodnich, zakłada, że Serbia ma szanse na uzyskanie członkostwa w UE do 2025 roku pod warunkiem zawarcia prawnie obowiązującej umowy z Kosowem, o ile zawrze kompletne porozumienie z Kosowem do końca 2019 roku.

   Z kolei zawarcie porozumienia z Serbią jest dla Kosowa  priorytetem, ponieważ Belgrad skutecznie blokuje Prisztinę na arenie międzynarodowej. Podpisanie więc takiego porozumienia wymagałoby  wielu ustępstw ze strony Kosowa na rzecz Serbii, a na co nie chcą się zgodzić niemal wszystkie kosowskie siły polityczne. Opozycyjna partia Vetëvendosje( Samostanowienie), wraz z jej liderem Albinem Kurti, organizuje niemal non stop demonstracje antyserbskie i aktywizuje społeczeństwo przeciwko negocjacjom. Słaba jest też pozycja samego prezydenta Kosowa Hashima Thaciego, który jest kontestowany przez środowisko swojej partii, a swoją pozycję utrzymuje i zawdzięcza USA i poparciu niektórych państw europejskich – w zamian za ugodowa postawę wobec Belgradu.

  To sprawia, że sytuacja na linii Kosowo – Serbia jest więc bardzo skomplikowana i trudno jednoznacznie stwierdzić jak potoczą się negocjacje w Brukseli pomiędzy Prisztiną a Belgradem zaplanowane na 7 września tego roku.

 

 

                              Serbskie antidotum na kompleksy ?

 

      Z pomysłem wymiany terytorium pomiędzy Serbią a Kosowem, jako warunku porozumienia, wystąpił  w lipcu tego roku serbski prezydent Aleksandar Vućić. Wcześniej serbscy politycy zasugerowali, by przyłączyć do Serbii północną część Kosowa w zamian za uznanie jego niepodległości. Vućić sprytnie wykorzystał fakt dyskusji nad sytuacją polityczną w Kosowie, na którą dyplomaci USA jak również UE zareagowali pozytywnie, nie wykluczając i takiej ewentualności w celu osiągnięcia porozumienia. Byłoby to dla Serbów antidotum na ich „kompleks” utraty terytorium, kolebki państwowości, na rzecz Kosowa. I to dawało prezydentowi Vućicovi argument za szybsza integracją Serbii z UE.

    A sama debata dotyczyła powołania Związku Gmin Serbskich  (Zajednica Srpskih Opština) w Kosowie, który miało stworzyć 10 gmin skupiających większość serbską.  Zamieszkuje ona Północną Mitrovicę oraz okoliczne gminy: Leposavić, Zubin Potok i Zvećan. Pozostała część społeczności serbskiej zamieszkuje  południową i południowo-wschodnią część Kosowa. Samorządu serbskiego nie stworzono do dnia dzisiejszego – mimo upływu terminu 5 sierpnia -  z uwagi na silny opór społeczny jak również kosowskich polityków.

     Pomysł oderwania północnej części Kosowa, gdzie znajdują się kopalnie cennych surowców, m.in.: srebra, cynku, ołowiu  oraz huty cynku i ołowiu w Trepćy jak też zbiornik wodny i elektrownia wodna Gazivoda, był dla Serbii wygodny i opłacalny ekonomicznie. Jednak z punktu widzenia politycznego, w razie jego realizacji Belgrad utraciłby możliwość wpływania na politykę Kosowa poprzez oddziaływanie na mniejszość serbską. Serbowie twierdzą, że "kto kontroluje Gazivodę, ten kontroluje całe Kosowo" ponieważ zbiornik ten zapewnia wodę i prąd dla sporej części kraju. Długie na 24-kilometry,  sztuczne jezioro powstało tuż po zbudowaniu Elektroprivreda Srbije na rzece Ibar jeszcze w 1977 roku. W jednej czwartej leży ono po serbskiej stronie granicy, a w trzech czwartych na terytorium Kosowa zamieszkałym przez mniejszość serbską. 

    W zamian Serbia musiałaby oddać  Kosowu kilka najbiedniejszych, rolniczych gmin zamieszkałych przez mniejszość albańską ( Preśevo, Bujanovac i Medveđa ) w Dolinie Preszewa. Gminy te położone są  na styku granic serbskiej, kosowskiej i macedońskiej.

Albańczycy z Doliny Preszewskiej od wielu lat okazują swoje niezadowolenie z przynależności do państwa serbskiego. W referendum ogłoszonym w 1992 roku – jeszcze w czasach Jugosławii – wyrazili chęć odłączenia się od tego kraju i przyłączenia do Albanii. W czasie konfliktu na Bałkanach działały tu  albańskie oddziały Armii Wyzwolenia Preśeva, Bujanovaca i Medveđi.

   Takie propozycje zmiany granic i wymiany terytoriów okazują się być „akceptowalnymi” przez USA i niektóre państwa europejskie, ponieważ zdaniem wielu obserwatorów dają one szansę na osiągnięcie porozumienia pomiędzy Kosowem a Serbią. Amerykański ambasador w Kosowie Greg Delawie wzbudził obawy Kosowian, twierdząc w wywiadzie telewizyjnym, że „Stany Zjednoczone mogą poprzeć podział Kosowa”. W podobnym tonie wypowiedział się Johannes Hahn, komisarz UE do  spraw rozszerzenia i polityki sąsiedztwa, który nie wykluczył koncepcji wymiany terytoriów pomiędzy Serbią a Kosowem w imię „ uzyskania większej stabilności na Bałkanach”.

 

                                          Bałkańska ruletka pod dyktando Rosji ?

 

     Koncepcji zamiany granic sprzeciwiają się Niemcy, Wielka Brytania i spora część krajów UE, twierdząc, że może ona wywołać kolejny konflikt zbrojny. W samym Kosowie pomysł wyznaczenia nowych granic spotkał się z olbrzymia krytyką i tym sprzeciwom towarzyszyły głosy chęci zbrojnego przeciwstawienia się Serbii. Prezydent Kosowa Hashim Thaci został niemal okrzyknięty zdrajcą narodu i na nic zdały się jego późniejsze zapewnienia, że jest to tylko gra polityczna, jaką prowadzi on w stosunku do Serbii.

   Jednocześnie w samej Serbii dostrzeżono niebezpieczeństwo płynące z takiego rozwiązania, ponieważ – jak podkreślają polityczni komentatorzy – zamiana ziem pomiędzy Serbią a Kosowem, może wywołać bośniackie żądania oderwania Sandżaku (okolice Novego Pazaru, na pograniczu Serbii i Czarnogóry, zamieszkane przez liczną mniejszość bośniacką ). W dodatku Serbia ma w swoich granicach liczną mniejszość węgierską zamieszkującą Vojvodinę (okolice Nowego Sadu i Suboticy ), która również bacznie obserwuje sytuacje z Kosowem i jest podatna na nacjonalistyczno- patriotyczne pomysły Wiktora Orbana, który marzy o przywróceniu roli Węgier sprzed okresu I wojny światowej.

   Również w Bośni i Hercegowinie, najbiedniejszym kraju Bałkanów, pojawiły się żądania korekty granic. Bośnia – podzielona etnicznie, religijnie i kulturowo – od chwili jej powstania boryka się z problemami mniejszości narodowych. Co chwila pojawiają się tam pomysły połącznia Republiki Serbskiej z Serbią, czy ogłoszenia kraju państwem islamskim. Część społeczeństwa chciałaby przyłączenia kilku kantonów do Chorwacji. Do tego kraj ten ciągle jest wstrząsany demonstracjami, a stabilizacji nie sprzyjają częste wybory do podzielonego parlamentu, będącego od 23 lat  pod stałym nadzorem Wysokiego Przedstawiciela ONZ i UE.

 

    Ewentualna decyzja o zmianie granic w Kosowie może wywołać skutki również w Macedonii, gdzie niebawem odbędzie się referendum w sprawie  możliwości przystąpienia  kraju do Unii Europejskiej. Nie ma wątpliwości, że jeśli serbska dziś Dolina Preszewa  przyłączyłaby się  do Kosowa, to Albańczycy w macedońskim Tetowie i Gostivarze mogliby zażądać tego samego.  

  Ideą zmiany granic w Kosowie może być zainteresowany premier Albanii Edi Rama. Dotychczas nie zabierał on oficjalnego  głosu w tej sprawie, ale nie od dziś wiadomo, że koncepcja istnienia Wielkiej Albanii, albo „Nowej Albanii” jest mu bliska i zmiana granic Kosowa jak najbardziej pasuje do tego planu. „Czyste  i poszerzone” etnicznie Kosowo byłoby dobrym argumentem do przyłączenia ziem zamieszkujących przez Albańczyków w Macedonii, Czarnogórze, czy nawet w Grecji.

      Najbardziej zainteresowana „bałkańską ruletką” jest Rosja, a dyskusje o nowych granicach Serbii, Kosowa i innych krajów byłej Jugosławii służą polityce utrzymania wpływów w tym regionie. Rosja zaciera ręce, obserwując polityczne targi pomiędzy Kosowem i Serbią. Niewiele sama robiąc, a jedynie „kibicując” Belgradowi, Rosja zainteresowana jest przyłączeniem północnych terytoriów Kosowa do Serbii. Takie porozumienie połączone ze zmianą granic ułatwi uzasadnienie aneksji i przyłączenia ukraińskiego Krymu do Rosji. Moskwie odpowiada bardzo fakt, że za cenę osiągnięcia porozumienia Serbii  z Kosowem, obydwa te kraje nie prędko zostaną członkami  UE. Dziś Rosja – na prośbę Belgradu – skutecznie blokuje uczestnictwo Kosowa w ONZ i innych organizacjach międzynarodowych. Unia Europejska uzależnia przyjęcie w swoje szeregi  Belgradu i Prisztiny za cenę  osiągnięcia porozumienia pomiędzy tymi państwami.

 

      Z tych powodów przywódcy Niemiec i Wielkiej Brytanii  nie godzą się na jakiekolwiek zmiany granic i nie chcą uruchomienia „ efektu domina” i otwarcia bałkańskiej puszki Pandory. Polityka Waszyngtonu – mająca największe wpływy w Kosowie – jest chwilami nieczytelna i zawiła. Z jednej strony  USA wspierają Kosowo w jego dążeniach do osiągnięcia porozumienia, z drugiej zaś – akceptują pomysły Serbii rewidujące granice. Jest to zapewne podyktowane dążeniem do szybkiego rozwiązania problemu, nawet za cenę ustępstw, po to by zminimalizować wpływy Rosji w tym regionie. Ta polityka jest zgodna z celem UE, która w Kosowo zainwestowała nie tylko wieloletnie mediacje ale i olbrzymie pieniądze w utrzymanie misji Eulex. 

    Ten proces negocjacji pomiędzy Kosowem a Serbią, trwający 7 lat pod auspicjami UE przypomina syzyfowe prace. Unia Europejska, bowiem jako mediator, czyni olbrzymie wysiłki w celu osiągniecia porozumienia zapominając przy tym, że nawet jeśli do tej swoistej ugody dojdzie, to i tak akcesja Kosowa  do UE będzie bardzo trudna a może niemożliwa. Dzieje się tak, ponieważ  Cypr, Hiszpania i Rumunia nie uznają do dziś niepodległości Kosowa a Grecja i Słowacja nie wypowiedziały się oficjalnie w tej kwestii. I nie wiadomo, czy w przyszłości, kraje te, zmienią stanowisko i zaakceptują akcesję Kosowa.

     Serbia zaś, pomimo nacisków ze strony UE nie nałożyła sankcji gospodarczych przeciwko Rosji za aneksję Ukrainy. Rezygnacja z dostaw rosyjskiego gazu, byłaby dla Serbii gospodarczym samobójstwem. A UE nie zdywersyfikowała listy dostawców gazu i nie zaproponowała nawet krajom unijnym rozwiązań alternatywnych, tym bardziej Serbii.

 

                             Rozmów nie będzie ?

 

     W miniony piątek, 7 września br. prezydenci: Hashim  Thaci  i  Aleksandar Vućić mieli rozmawiać z udziałem Federici Mogherini, szefową unijnej dyplomacji w Brukseli, o  zmianie granic i innych problemach usuwających przeszkody do osiągniecia porozumienia. Jednak do spotkania nie doszło, ponieważ nie zgodził się na nie prezydent Vućić. Rozmawiał on dwie godziny z Mogherini, której miał powiedzieć, że dialog został przerwany z powodu „  kłamstw, oszustw i gróźb wobec Serbii wystosowanych przez kosowskich Albańczyków”. Marko Đurić, minister ds. Kosowa i Metohiji w serbskim rządzie poinformował z kolei, że podczas poprzedzających piątkowe rozmowy dni, w Kosowie rozpowszechniano fałszywe informacje o chęci oddania przez Serbię   terenów Preśeva, Bujanovaca i Medveđa. "Jedynym terytorium, o który należało rozmawiać jest terytorium Kosowa i Metohiji" - dodał Đurić.

 

    Prezydent Vućić, kilka miesięcy temu zapowiedział , że wrześniowy weekend 8 i 9 spędzi w północnym Kosowie. Planował wizytę w Mitrovicy, Gazivodzie  i okolicznych miejscowościach. Przed wylotem do Brukseli nakazał wszystkim  serbskim służbom wojskowym, policyjnym i bezpieczeństwa  zerwać współpracę z ich odpowiednikami w Kosowie i z unijnymi siłami pokojowymi KFOR. Wizyty nie odwołał i potwierdził ją  w piątek wieczorem.

Z oficjalnych źródeł wiadomo, że jego sobotnio-niedzielny pobyt w Kosowie będą ochraniać międzynarodowe siły pokojowe KFOR, misji praworządności UE Eulex oraz miejscowej policji.  

 

     Mimo tych przeciwieństw, dążenie i wspieranie działań wiodących do porozumienia Prisztina - Belgrad wydaje się zasadne. Europie i światu potrzebny jest spokój i szeroko rozumiana współpraca z Bałkanami Zachodnimi. A przyszła integracja krajów byłej Jugosławii ze Zjednoczoną Europą powinna zakończyć animozje i konflikty tak jak to się stało pomiędzy wieloma krajami europejskimi zrzeszonymi w UE.

       Kolejną turę rozmów pomiędzy prezydentami : Thacim i Vućićem zaplanowano za dwa tygodnie.