Assign modules on offcanvas module position to make them visible in the sidebar.

Testimonials

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.
Sandro Rosell
FC Barcelona President

 

Spotykają się dwaj kumple ze studiów.

- Wiesz co, Stasiek? Jak sobie pomyślę jaki ze mnie inżynier, to aż się boję iść do lekarza!!!  Ten  dowcip oddaje dobrze to co dzieje się w Polsce po sobotniej porażce naszych „orłów” w polsko – ukraińskim Euro 2012.

 

Okazuje się bowiem, że na piłce znają się wszyscy. Jak w tym dowcipie. Od Ministry (sic!) Muchy po ostatniego kibica. Domaganie się zmian: odejścia trenera Franciszka Smudy, prezesa  Grzegorza Laty, rozwiązania PZPN i gruntownych zmian w szkoleniu sportowym młodzieży – jest dziś na porządku dziennym. Temat wyrósł nagle. W sobotę po porażce z naszymi południowymi sąsiadami, Czechami. Okazało się, że czeski „Krecik” pokonał naszego „Reksia”. I wcale nie musiał „poruchać” ( zepsuć ) naszych stadionów ani autostrad,  jak kpili sobie kabareciarze w jednym ze skeczów. Wystarczyło, że czeska koncepcja gry oraz jej wykonanie było skuteczniejsze od naszego – polskiego ogólnonarodowego, solidarnego przygotowania i dopingu dla naszej „jedenastki”.

 

Oczywiście trener Smuda wybrał najlepszych z dostępnych w Polsce piłkarzy. Zapomniał chyba tylko, że najlepszą obroną jest atak i wystawił skład, który grał przez 20 – 30 minut dobrze, nawet w ataku, a potem było tylko gorzej. Obrona miała być lekarstwem na sukces polskiej reprezentacji. Stało się jednak inaczej. Defensywny skład zremisował dwa mecze  -  choć znawcy twierdza, że w tych meczach można było odnieść sukces – a ostatni najważniejszy mecz przegrali polscy defensorzy. Jednym Lewandowskim wspieranym przez Błaszczykowskiego meczu się nie wygrywa. Nawet zdolny Boenisch, Dudka, Wasilewski i Tytoń  nie byli w stanie powstrzymać czeskiego gracza Petra Jiráčka. Piłka jest okrągła i wpadła do polskiej bramki. „To se ne vrati” – mówią Czesi. I fakt, to już historia.

 

Teraz więc jest problem. Euro 2012 miało przykryć trudną sytuację ekonomiczną Polski, od podwyżek i rosnącego bezrobocia  począwszy a skończywszy na regulowaniu długów za tę właśnie sportową imprezę. Bowiem już przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej było wiadomo, że każdy z nas dopłaci do tego futbolowego święta kilkanaście tysięcy złotych. Trzeba będzie teraz poprawić w naprędce oddane do użytku autostrady i pomyśleć .... jak zagospodarować te piękne i nowe stadiony, aby do nich nie dokładać z państwowej kasy. Jakie imprezy mają utrzymać te cztery piękne obiekty sportowe. Wszak ich nie używanie spowoduje straty i wymusi kosztowne remonty. Czas więc, aby Ministra  Mucha zaczęła myśleć koncepcyjnie nad tym problemem. Czas na rozliczenie się przed Narodem z tych wydatków budżetowych. To dotyczy wszystkich organizatorów tej imprezy.

Dziś tylko wiadomo ile zarobili nasi piłkarze na tej skromnej, z ich udziałem, imprezie. Za dwa osiągnięte remisy na EURO 2012 polscy piłkarze zarobili łącznie 500 tysięcy euro. Dodatkowo każdy z zawodników otrzymał startowe w wysokości 15 000 euro za jeden mecz turnieju. Podział nagród i startowego zostały ustalone przed mistrzostwami z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Gdyby jednak piłkarska fortuna była dla nich łaskawa to zarobiliby: za mecz ćwierćfinałowy otrzymaliby do podziału okrągły milion euro. Za mecz 1/4 finału dostaliby również 5 000 euro dodatkowego startowego. Za zdobycie mistrzostwa przewidziana była premia w wysokości 3 750 000 euro. Ale nici z tego.

Teraz wróciła rzeczywistość. Polscy kibice spisali się na medal, ale sobotnia porażka otworzyła im szerzej oczy na to co dzieje się tu i teraz. Zmiany na pewno będą. Nie wiem tylko, czy wywieranie nacisków na PZPN coś da, skoro ta organizacja jest samorządna i niezależna od struktur państwowych. Tylko sami członkowie tej organizacji mogą zmienić jej władze, statut itd.  Takie są reguły demokracji. Nie wiem, czy „wieszanie na kimkolwiek  psów” – dziś cokolwiek da, skoro wcześniej była zgoda na Latę, Smudę i wszystkich tych, którzy mieli jakikolwiek związek z Euro 2012. Nie rozumiem teraz słów potępienia – choć sam mam żal o tę sobotnią porażkę. Nie rozumiem Ministry Muchy, która wyraża oburzenie, a jeszcze nie dawno nie potrafiła sobie poradzić z premią za wybudowanie stadionu narodowego a także po kumotersku chciała zatrudnić swojego znajomego ( fryzjera?) jako dyrektora tego obiektu.

- Polityka i muchę łączy jedno. Można je zabić gazetą – niewybrednie żartuje jeden z polityków na Wiejskiej. Coś z prawdy jest w tym złośliwym stwierdzeniu. Bowiem łaska pańska na pstrym koniu jeździ, a zwłaszcza łaska kibica. W dodatku tak skrzętnie podsycana przez prasę może doprowadzić do sytuacji, że to Pani Mucha pożegna się  najszybciej z Ministerstwem Sportu. Jej wpadek nie sposób przemilczeć.

 

A nam nie pozostaje nic innego jak kibicować tym, który w Euro 2012 grają nadal. Wszak fenomen sportu działa dalej. To, że w Polsce jest kryzys nawet w sporcie przekonaliśmy się teraz naocznie. Cóż trzymamy kciuki za Greków i Czechów. Czechom sprzyja „Krecik”. Grecy mają  fetę, a my, Polacy mamy bryndzę. Oby tylko w jadłospisie, a nie w codziennym życiu.

Moje podróże

Previous Next Play Pause
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20