Gafę prawną strzelili inspektorzy z ITD (Inspekcja Transportu Drogowego), bowiem nie mają prawa ścigać wykroczenia polegającego na niewskazaniu przez właściciela pojazdu, którym popełniono wykroczenie drogowe, kierującego samochodem. Takie stanowisko reprezentuje Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz.

 

Minister Nowak oraz spec od rządowych finansów - minister Rostowski będą zapewne niepocieszeni, bowiem  zaplanowane w tym roku ściągnięcie od polskich kierowców 1,5 mld zł jest zagrożone. W realizacji tego antyobywatelskiego działania ma pomóc  300 nowych i  nowoczesnych fotoradarów oraz 29 nowych systemów odcinkowego pomiaru prędkości. Te ostatnie  mają być uruchomione w lipcu na wybranych drogach krajowych. Sam pomysł dotyczy tak naprawdę ratowania finansów państwa a nie podniesienia bezpieczeństwa drogowego. Tak oto Platforma Obywatelska  pod płaszczykiem ratowania ludzkiego życia, chce złupić kierowców, którzy jeżdżąc po dziurawych drogach będą jechali szybciej niż pozwalają znaki  ( przy okazji - "Fakt" zamieścił zdjęcia ministra Nowaka pędzącego 100 km/h oraz innych notabli przekraczających prędkość). Zaplanowana kwota przychodu budżetu państwa 1,5 mld zł z mandatów dowodzi intencji pomysłodawców. Nie jest to obywatelskie działanie, tylko represja zakładająca z góry nieuczciwość polskich kierowców.

Temu antyobywatelskiemu działaniu towarzyszy luka w przepisach, która  nie pozwala eliminować z dróg pojazdy, które z powodu defektów technicznych nie powinny być dopuszczone do ruchu, bo np. mają po wypadku tak uszkodzone nadwozie, że nawet po naprawie nie będą jeździć stabilnie albo w czasie zderzenia to nadwozie rozpadnie się, nie zapewniając najmniejszej ochrony.

Raport  Komisji Europejskiej w tym względzie jest dla Polski druzgocący.  W 2004 roku Polska jako jedyne państwo Unii zniosła wszelkie ograniczenia w imporcie aut i Polacy sprowadzali co roku blisko 1 mln używanych aut. Około połowy z nich ma ponad 10 lat, czyli jest mocno wyeksploatowana.  KE stwierdza: "Jest ścisła korelacja między skalą ciężkości wypadku a wiekiem pojazdu. A dowody empiryczne pokazują, że w przypadku samochodów, które mają ponad pięć, sześć lat, gwałtownie rośnie liczba poważnych wypadków (z ofiarami śmiertelnymi), które są związane z niesprawnością techniczną".

Około 90 proc. aut zarejestrowanych w Polsce ( ogółem ponad 18 mln samochodów) ma ponad sześć lat  i należy do grupy o podwyższonym ryzyku.  Połowa aut w Polsce ma ponad dziesięć lat. Ponadto w Polsce wg Komisji Europejskiej łamane są  unijne przepisy, bo pobierane są  za wysokie opłaty za badania techniczne używanych aut przed ich pierwszą rejestracją w kraju. A w 2008 roku ekipa PO i PSL nie przejmując się tymi wytykami unijnymi, zniosła kontrole stanu technicznego importowanych do Polski używanych aut.  Rok później Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu ostrzegała, że jednym z największych problemów w dziedzinie bezpieczeństwa drogowego w państwach Europy Środkowej jest stary park samochodów używanych przez tutejszych kierowców i napływ używanych aut. Według Komisji Europejskiej aż 6 proc. wypadków drogowych w UE wynika ze złego stanu technicznego aut, motocykli i skuterów.alt

Tak więc nie dziwi nikogo, że po polskich drogach jeżdżą auta z niesprawnymi hamulcami, światłami ( np. jedno długie a drugie pozycyjne), "przekoszonymi" nadwoziami, itp. Za to będą sfotografowane przez ITD. Śmiech na... drodze. A właściwie rozpacz.

Szczytem zaś głupoty w Polsce jest dopuszczenie do używania przez policję alkomatu ALCOBLOW. To urządzenia pozwala szybko stwierdzić, czy kierowca pił alkohol. Nie ma on ustnika, tylko dmucha się weń z odległości 2,5 cm do wystającego lejka. I w tym problem, bowiem z takiej odległości można zarazić się chorobą, jeśli wcześniej był sprawdzany tym urządzeniem chory kierowca lub nazbiera się w tym lejku dużo drobnoustrojów lub bakterii. Policja nie dezynfekuje alkomatu po każdorazowym użyciu. Nie ma takiego obowiązku, a brytyjski producent urządzenia tego też nie przewidział. "Gazeta Wyborcza" opisuje przypadek, gdy kierowca w Gorzowie Wielkopolskim odmówił dmuchania do tego lejka z powodów zdrowotnych. Policjanci postraszyli tego rozsądnego ( trzeźwego jak się okazało potem ) kierowcę badaniem krwi ( to strata ok. 2 h czasu)... więc uległ i ryzykując zdrowiem - dmuchnął.  Dziennikarze tej gazety zadali więc pytanie komendantowi lubuskiej policji: czy kierowca może odmówić badania AlcoBlow i poprosić o tradycyjny tester? Odpowiedzi nie uzyskali.

 

I tak oto PO i PSL chce poprawić bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Nic dodać nic ująć. Wypada tylko powtórzyć, a właściwie zaśpiewać z Andrzejem Grabowskim: Ja wam mówię: jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest.